poniedziałek, 7 lutego 2011

Z Wrocławia na Ślężę piechotą

Zdjęcie po lewej dość jasno określa mój stosunek do Ślęży. Dziś opowiem, dlaczego jej tak nie lubię.
W tym roku to Aga S. zamieściła na forum Turystycznych propozycję skierowaną do cierpiących na bezsenność: pójść z centrum Wrocławia na Ślężę nocą. Bez trudu udało się zebrać dziesięciu wariatów. Około godziny 22, pod Renomą zaczęły pojawiać się kolejne osoby, nieśmiało zapytujące: „Cześć, to wy idziecie na Ślężę?”. Nie tylko o Ślężę jednak nas pytano. W pewnym momencie przytoczył się do nas jakiś mocno wstawiony typek. Zmierzył nas wzrokiem w taki sposób, że pomyślałam: „zaraz zapyta, czy nie dorzucimy się po 50 gr na wino”, natomiast Aga przewidywała, że padnie tekst: „Macie jakiś problem?!”. Zamiast tego usłyszeliśmy jednak: 

Typek: - Where are you from?
[konsternacja, wymiana spojrzeń] Radek: - We? From Poland.
Typek: - Excellent! – zachwyciwszy się wrócił do swojego towarzystwa i poszedł dalej.  

Pierwszy raz zgubiliśmy drogę już po jakichś 13 sekundach od ogłoszenia startu. Na szczęście po kolejnych parunastu sekundach Radek – jedyny człowiek, który wiedział gdzie i jak iść należy – wskazał właściwy kierunek. Sam przyznał, że z map przydaje mu się właściwie tylko plan Wrocławia, bo ma problemy z wyjściem z miasta, a potem to już leci z pamięci. Idąc przez południowo-zachodnie części Wrocławia, parokrotnie napotkaliśmy na naszej drodze czule pozdrawiających nas biesiadników z blokowisk. To samo spotkało nas w Smolcu, ale cóż – dziesięcioosobowa grupa turystopodobnych lumpów plącząca się po wioskach w środku nocy musi wzbudzać zainteresowanie.

Na pierwszym postoju, Aga próbowała nam wmówić, że niesie w plecaku składanego grilla i z tej racji wisimy jej po 2 zł od osoby. Nie wierzyłam. Nikt chyba nie brał tego poważnie, chociaż Kasia wymaganą opłatę uiściła. Dopiero później miało okazać się, że jednak tkwiło w tym ziarenko prawdy… 

Scenariusz banalny: dreptaliśmy przez drogi, pola, lasy… Czas umilaliśmy sobie pogawędkami na różne tematy oraz wszelkiej maści żarcikami (raz śmiesznymi, raz nie). Pogoda jak na tę porę roku była dla nas dość łaskawa - ani trzaskających mrozów, ani śnieżycy, ani nawet mgły porządnej. Towarzystwa dotrzymywał nam natomiast wiatr i to silny – w moim przekonaniu jego całonocna obecność dodawała naszemu czynowi heroizmu, więc w momentach, kiedy irytował mnie najbardziej powtarzałam: „a wiej skurczybyku, niech będzie widać, jacy jesteśmy niezniszczalni!”. Dodać do tego jeszcze błoto, w którym momentami tonęliśmy niemalże po kostki i spokojnie możemy przyrównywać się do superbohaterów. 

Siedząc w środku nocy na jakimś murku, Aga wyznała, że zasadniczo to ona wcale nie zamierza na tę całą Ślężę wchodzić, że woli zaczekać na nas na dole. Początkowo parę osób wyraziło z tego powodu szczere zdumienie i zawód. Ja chyba zareagowałam podobnie, ale już parę minut później w mojej głowie zaczął kiełkować obraz nietypowego zakończenia, jakie możnaby zaserwować naszej wyprawie: wyszliśmy z Wrocławia, mieliśmy ambitny plan, a ostatecznie zamiast na Ślężę idziemy na… piwo. Zaczęłam szczerze śmiać się z tej wizji i tak mi się ona spodobała, że uznałam za ciekawsze od zdobywania szczytu, jego niezdobywanie. Wszak zawsze lubiłam niekonwencjonalne rozwiązania! Ślęży za to nie lubiłam nigdy. Byłam na niej wielokrotnie i z żadnej wycieczki nie udało mi się napisać porządnej relacji – ta góra bezczelnie odbiera mi wenę! 

Z ciekawszych miejsc, które mijaliśmy wymienić należy przede wszystkim Grobowiec i mauzoleum feldmarszałka Blüchera w Krobielowicach. Nocą robiło świetne wrażenie! Obok zdjęcie zrobione latem, w świetle dziennym - nocą wygląda to jeszcze lepiej. Równie mrocznie i niesamowicie były bardzo długie i wysokie cienie, jakie rzucaliśmy idąc przez las. Jednego byłam wtedy pewna: za nic w świecie nie chciałabym się tam znaleźć całkiem sama w środku nocy. 
 Aga: - Czy wiesz, że idziesz dokładnie środkiem drogi krajowej?
Alina: - Tak, to sprawia, że czuję się fajniejsza. 

Minęliśmy też jakieś pole golfowe. Szczególnie interesujący wydał się jego regulamin dotyczący stroju: 

Zaraz za nim zobaczyliśmy spory stosik gałęzi, nadających się w sam raz na ognisko. Dopiero wtedy uwierzyłam Adze. Co prawda grilla w plecaku nie niosła, ale za to miała dwa kilo kiełbasy, a Kamil nosił butelkę benzyny. Każdy wziął po sporym badylu i poszliśmy z nimi dalej. Mówię Wam, noszenie drewna do lasu to świetna sprawa! Bawiło nas to, ale dzielnie szliśmy jeszcze kawałek w las aby znaleźć odpowiednie miejsce. 

Ognisko między 5 a 6 nad ranem to był doskonały pomysł. Panowie nieźle poradzili sobie z jego rozpaleniem i już wkrótce mogliśmy grzać przy nim nasze zacne cztery litery i piec kiełbaski.
Aga: - Co byśmy powiedzieli jakby teraz przyszedł tu gajowy?
Paroosobowy chór: - Dzień dobry!
To była bezsprzecznie najlepsza część tej nocy. Bez pośpiechu, bez jakiegoś spinania się, że mamy w takim a takim czasie dojść do celu, spokojnie siedzieliśmy sobie przy ognisku absolutnie niczym się nie przejmując. Koncepcja niewchodzenia na Ślężę zyskiwała coraz więcej zwolenników. Z gaszeniem ogniska też była niezła zabawa. Kamil postanowił na koniec pobawić się w młodego piromana i podpalił niewykorzystaną część benzyny. Aga natomiast ku uciesze towarzystwa serwowała nam widok butów płonących na jej stopach.
Aga: - Popatrz jak niewiele potrzeba aby dostarczyć ludziom rozrywki – wystarczy tylko podpalić sobie buty.
Wtem przybiega zadowolony z siebie Kamil, który oznajmia, że udało mu się zgasić ognisko w charakterystyczny dla facetów sposób. Ktoś stwierdza, że oto został w tym momencie bohaterem.
Alina (kontynuując przerwany wątek): - A jeszcze mniej potrzeba aby zostać bohaterem. 

Wzeszło słońce, zrobiło się jasno i w tym momencie nie wiem czy dla innych również, ale dla mnie wyprawa zaczęła trochę tracić swój czar. Dotąd jej urok krył się właśnie w otaczającej nas ciemności, a wraz z nadejściem świtu można było poczuć się tak jakby nieswojo, jakby zaczynała się zupełnie inna bajka. 

W świetle dnia doszliśmy do jakiejś wielkiej kuwety lub piaskownicy – jak kto woli. Internet podpowiada, że mogła to być kopalnia kruszywa w Zachowicach.
Kamil: - Po co oni budują taki duży basen?
Stanęłam nad tym czymś, spojrzałam w dół i stwierdziłam: „tak, to jest ten widok, dla którego warto było tutaj przyjść!” Niby nic nadzwyczajnego, ale mi się jednak bardzo spodobała ta beznadziejna piaskownica. Przed sobą miałam Ślężę, a po lewej dużą kuwetę. Patrzyłam to na jedno to na drugie i wtedy właśnie poprosiłam Anię o  zrobienie zdjęcia zamieszczonego na początku relacji – kuweta wygrała ze Ślężą! 
Być może pogańskie bóstwa, których siedzibą miała być niegdyś Ślęża poczuły się urażone, bo dosłownie parę minut potem poślizgnęłam się i po łokieć zanurzyłam się w brązowej papce. Nawet mnie to nie zirytowało, raczej szczerze rozbawiło. Radek stwierdził, że oto mamy kolejne z dziesięciu zastosowań błota: kamuflaż. 

Przyszedł czas decyzji: kto ma ochotę iść na górę, a kto nie. Poczułam się w tym momencie niesamowicie wolna. Miałam jeszcze spory zapas sił i energii, czułam, że swobodnie mogłabym na Ślężę wejść, a zatem moja decyzja nie była w żaden sposób zdominowana przez warunki fizyczne. Poczułam się również wolna od wygórowanej ambicji, która tak często towarzyszyła mi w górach. Popatrzyłam na Ślężę, stwierdziłam, że byłam tam już parę razy, nie lubię jej, niezbyt też mam ochotę na nią wchodzić więc zostanę z tymi, którzy z różnych względów również nie podejmą ataku. Ostatecznie na szczyt wszedł Radek, Tomek, Piotrek i Kasia, a reszta, tj. ja, Aga, Ania, Kamil, Niutat i Asia tempem wolniejszym od spacerowego poczłapaliśmy do Sobótki. 
Aga: - Wiecie za co lubię młodość? Za to, że można sobie tak siedzieć beztrosko na krawężniku i zdrapywać kamieniem błoto z butów.

Na koniec zagadka: skoro zrezygnowaliśmy ze Ślęży, to co robiliśmy w Sobótce? (uczestnicy i osoby znające właściwą odpowiedź z naszych opowieści nie mają prawa głosu) 
A. Chwilę posiedzieliśmy na ławce, zregenerowaliśmy siły i również pobiegliśmy na szczyt. 
B. Poszliśmy na piwo.
C. Siedzieliśmy na przystanku i czekaliśmy na autobus. 

Noc z 5 na 6 lutego 2011 roku. 

25 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Najpierw odpowiedź na zadane pytanie: "C" chociaż nie wykluczam także wersji " B" poprawionej o słowo "grzane" do piwa :p i wesoły autobus.
Mam też pewną sprawdzoną receptę: jak polubić Górę Ślężę:
1. Podrapać misia w lewe uszko
2. Podrapać misia w prawe uszko
3. Podrapać Misia
Po tych zabiegach Góra Ślęża ukaże ci się w pełnej krasie :))
Fler :)

Anonimowy pisze...

Pomysł całkiem fajny, relacja bardzo fajna. GRABA!


Tylko po co tyle zagadek?

Wiadomo, że piwo jest dobre w każdej postaci;)


Ponadto: o co chodzi w tym trzecim pytaniu z misiem?

.... za uszkiem jednym podrapać, za uszkiem drugim podrapać....

.... a w trzeciej możliwości to gdzie podrapać?:O




... a nie lepiej pocałowac misia?


Bartek

Anonimowy pisze...

Tylko po co tyle zagadek?

Wiadomo, że piwo jest dobre w każdej postaci;)


Ponadto: o co chodzi w tym trzecim pytaniu z misiem?

.... za uszkiem jednym podrapać, za uszkiem drugim podrapać....

.... a w trzeciej możliwości to gdzie podrapać?:O




... a nie lepiej pocałowac misia?


Bartek

Anonimowy pisze...

...no i właśnie o to chodzi Bartek :D
Pozwolę sobie tylko zauważyć, że ten trzeci Miś to nie miś :))
Fler:)

Anonimowy pisze...

A ja sobie pozwolę zauważyć, że Miś to ja jestem!


a misia na Ślęży całować też można...tylko po co?

tofka pisze...

Ala Wy faktycznie jesteście zdrowo... i ja niestety już nie młoda, wiec pewnie w połowie drogi padła bym w błoto na ryj - ot dobra maseczka :P

I ja bym na pewno poszła na piwo! A później spać ;)Wybieram więc BC :)

Anonimowy pisze...

Wreszcie jakieś konkrety! Dzięki tofka! To jest to! No prawie...

Można przecież i piwo wypić... i we Wrocku.....;)zrobić! Nawet;);)

... i Misia pocałować....i podrapać ociupinkę też';)

Do tego Ślęża przecież jest niepotrzebna!

... a ze Ślęży w ostateczności per pedes można wrócić!


Masz u mnie CC tofka!


Bartek Miś

tofka pisze...

Ale że co mam? Podwójne siedzenie i czekanie na przystanku na autobus? :D Się nie godzę na taki stan rzeczy!

Anonimowy pisze...

Aleś wymyśliła!!! Gdzieżbym śmiał na takie katusze Ciebie nazrażać!

Toż to nawet gimnazjaliści wiedzą, co CC znaczy:D

Anonimowy pisze...

... takie skutki zbyt wczesnego wybudzenie Misia z zimowego snu :D Przyznaję się to moja wina :D
A może to Miś Ślężański tak tu porykuje-bryluje?
Fler

tofka pisze...

wszystko pewnie dlatego, że nie chodziłam do gimnazjum :P

Anonimowy pisze...

Oj tofka.... naprawdę nie chodziłaś?
A jęzor pokazujesz jak najprawdziwsza gimnazjalistka:xD



Wiesz Fler, Ty masz rację! Jako Miś wiem, że gdy mnie się pobudzi, to.....

Widać, że na rzeczy się znasz;)

Zatem Tobie tego CC wysyłam!

... ale Ty tofka wcale bez szans nie jesteś!

... bo tych CC mam w zanadrzu więcej;)))


Bartek

Anonimowy pisze...

Wow!!! CC dostałam :DD
Tofka ty też :DD tylko takie z zanadrza ale CC
Hmm….. Misiu! ale czy przypadkiem to CC od muchy CC nie pochodzi? no bo wiesz, ja takie insekty to - kapciem albo packą ....
Fler

Floydianka pisze...

Wiem kim jest Fler, Tofka również nie jest mi obca, ale za nic rozkminić nie mogę który to spośród znanych mi Bartków może być taki dowcipny? Może mnie jakoś naprawadzisz? :)

Anonimowy pisze...

Jak to Flodi!!! Jeszcze nie wiesz???

Takim okiem patrzysz i jeszcze nie widzisz???

Och Tyyyy.... omc mgr:P

Ty się lepiej za tą pracę magisterską zabierz! Bo będziesz jak ten prezydent swego czasu:PPP

No i więcej pisz na blogu. Bo widzę, że z coraz lepszym "zębem" to robisz! Gratuluję!



Słuchaj Fler uważnie.... bo dwa razy tego samego powtarzać nie będę;)

Widzę żeś "kapciowa" dziewczyna jest! Packą też potrafisz! O ho hooo!

"To CC od muchy jest" powiadasz.... coś w tym jest.... czasami mrówki i motylki się czuje, kiedy nawet muszka po ręce (lub pod ręką;) przejdzie.....

Zatem wysyłam Tobie CC bardziej ostrego, niż afrykańskie CC:)))

.... a Tobie Tofka bardzo łagodnego CC..... takiego na próbę;)

Floydianka pisze...

Ooo przepraszam, magisterkę to ja już dawno pisać skończyłam! :P Teraz leży sobie spokojnie na półczce i czeka na obronę, podczas gdy jej pańcia szuka sobie jakiegoś sensownego zajęcia ;)

I dalej nie wiem! Mój szpiegowski licznik twierdzi, że piszesz z Łodzi, ale on lubi się mylić ;)

Anonimowy pisze...

No coś Ty Flodi! Przechwalasz się:P

Gdybyś tą magisterkę napisaną miała, to na pewno na blogu jakąś nową, fajną relację umieściłabyś;)


Ponadto ty chyba zła kobieta jesteś:P

Szpiegami się otaczasz?

To Ci powiem, że rzeczywiście z Łodzi piszę......

....ale głęboko podwodnej łodzi';)

Floydianka pisze...

Magisterkę mam, ale pracy niet. Nie ma za co jeździć, nie ma o czym pisać - zależność jest prosta ;) Chcesz mnie zatrudnić? Bo wiesz, ja to chyba całkiem fajna jestem, a jak się nawet na czymś nie znam to szybko się uczę raczej i wiedzę zdobytą wykorzystać umiem :D

Anonimowy pisze...

Chyba Ci uwierzę Flodi! Podkreślam słowo "chyba";)

Ostra jesteś! Wiesz, mógłbym Cię zatrudnić!

Ino musisz wiedzieć, że w tych łodziach podwodnych "letko" ni ma! To nie jakaś tam Historia lub histeria.....gdzie tylko pitu, pitu - kilo kitu.... trutu tutu - wiązka drutu;)

W łodziach podwodnych WSZYSTKIE tematy jak literrki alfabetu trza znać i zaliczyć! Od "A" do "Z".... oraz ich kombinacje....

Jeśli "Z" jesteś w stanie poczuć, to może będą z Ciebie ludzie;)

Trzym się ciepło Flodi:)

Twój fan Bartek:)

Floydianka pisze...

To Ci powiem, że ja nie tylko literki całkiem sprawnie składam, ale również liczyć potrafię. Do stu i z powrotem! ;)

Anonimowy pisze...

Flodi!

Nigdy nie zostałbym Twoim fanem, gdybyś literek nie potrafiła składać.

Czemże Ty się przechwalasz niewiasto? Do stu i z powrotem? To pierwsza lepsza baba potrafi';)

W łodziach podwodnych to trzeba i na tysiąc.... w głąb.... jak chociażby Cohen śpiewa....

A przecież są także Rowy do pokonania... chociażby Mariański';)

Ja o tematach pisałem, a Ty o literkach.
No wiesz, w ostateczności literka możemy obalić;)

Floydianka pisze...

I teraz Cię rozumiem, wszak literek jest literek i nie może wyjść inaczej! ;)

Anonimowy pisze...

Widzę Flodi, że potrafisz być konkretna. W przeciwieństwie do swoich Koleżanek;)

Gratuluję!

Tofka zachłannie tym łagodnym CC gdzieś tam w ukryciu delektuje się, natomiast Fler... no cóż... na wszelki wypadek nie napiszę, co z moim ostrym CC chyba uczyniła;)

Pozdro!

Bartek

Skadi pisze...

Górskie pozdrowienia od Legniczanki! :)

Floydianka pisze...

Ach dziękuję, dziękuję! :)